Entropia – „Vacuum”

Zaproszenie do pracy nad nową płytą Entropii, dostałem, chyba na początku 2017 roku. Temat gdzieś między nami krążył prywatnie, ale wszystko odbywało się w formie, bardzo planowanej dopiero. Panowie komponowali materiał powoli, a ja robiąc sobie inne rzeczy, miałem z tyłu głowy nasze rozmowy. Szczerze byłem ciekaw co wykombinują, bo od dawna uważałem ten zespół za dużą ciekawostkę na metalowej scenie. Aż pewnego dnia, po dość długim czasie, dostałem demo jednego utworu. Szczerze mnie pozamiatał. Zbierałem szczękę z podłogi, a moja wyobraźnia została uruchomiona na 110%. Niesamowity klimat siły, melodii i narkotycznego transu w wysokim tempie, przeplatany z wolniejszym, wręcz dyskotekowym rytmem. Nie wiem ile razy przesłuchałem ten utwór na słuchawkach, w studiu, w samochodzie. Dziesiątki.

Nagranie dema, miałem zatem z głowy. Demo nagrał Mike Dudikov, dobry duch zespołu. Ja dostałem gotowe utwory i pojedyncze ślady do przeanalizowania. Pozostało nam się tylko umówić na pare prób i omówić całą sytuacje.

I co ja mam z tym teraz zrobić ?

Po przegraniu całej płyty na pierwszej próbie, takie dokładnie pytanie zadałem zespołowi.

– Zrób z tym porządek i nagraj to „organicznie”, żebyśmy brzmieli tak jak gramy to teraz, tylko z większym wpierdolem.

Mniej więcej tak brzmiała odpowiedź.

W mojej głowie się dzieje…

Aranżacyjnie nie miałem specjalnie uwag, ponieważ materiał był świetnie przygotowany, dodatkowo zespół miał przy sobie wspomnianego wcześniej Mike’a i Maćka Wiergowskiego aka Jonson w roli producenta i przyszłego miksera płyty. Poza paroma uwagami, co do gęstości niektórych instrumentów i zwracania uwagi na akcentowanie, było to bardzo dobrze grane! Ja musiałem wymyślić jak stworzyć zespołowi warunki do przeniesienia energii i klimatu, który oni czują między sobą kiedy grają. Tak by słuchacz mógł realnie poczuć się pomiędzy nimi, a oni mogli go zmiażdżyć… 🙂 Naturalną propozycją było zagranie rdzenia materiału „na setkę”. Tak napotkaliśmy kolejne wyzwanie, ponieważ taką setkę trzeba dobrze rozplanować, ze względu na to, że jest to metal, tempa są szybkie, a aranżacyjnie krążymy wokół wszelkiej odmiany blastów. Dodatkowo, koncepcyjnie utwory trwają po około 8 minut i więcej. Fizycznie bardzo ciężko coś takiego zagrać. Samo brzmienie zespołu bylo bardzo zdefiniowane przez gitary, liczne przestery, granie bardzo szerokimi przestrzeniami lub szybkimi ciętymi riffami. Blasty, zmiany tempa, zmiana stylu grania. W około 3 próby omówiliśmy szczegóły i oczekiwania.

Studio.

Wybór padł na Raven Studio. O jego zaletach już wspominałem w wielu miejscach. Duże, plastyczne pomieszczenia i domowa wręcz atmosfera, gdyż w trakcie nagrań, dostajemy klucze, żyjemy i pracujemy w tym samym miejscu. Wyłączeni ze świata zewnętrznego. Nikt i nic nam nie przeszkadza. Niczego nie brakuje. Postanowiłem bębny, obie gitary i klawisze postawić w jednym miejscu. Bas osobno, w mnniejszym pomieszczeniu z otwartymi drzwiami. Wszyscy muzycy razem, obok siebie. Tu żeby nie odlecieć literacko streszczę się w punktach 🙂

Założyłem, że:

– do tak gęstego grania na bębnach i ogólnej wizji piosenek, nie potrzebuje dużego ambientu z pomieszczenia. Potrzebuję go natomiast w gitarach.

– podzieliłem zatem pomieszczenie na dwie części, w pierwszej bębny, w drugiej, wysuniętej, odgrodzone gitary. Pierwsza para ambientowa dla bębnów, stanęła naprzeciwko zestawu, w odległości około połtora-dwóch metrów. Chciałem perkusji nadać trochę gitarowego-środkowego charakteru, dlatego stworzyłem tę pare z Sm57mek. Druga para ambientowa, miała za zadanie skleić cały zespół, ale z przewagą gitar. Dla odpowiedniego charakteru, użyłem do tego pary Coles 4038, postawionej przy podłodze, na samym końcu pomieszczenia.

Tu wtrącę, że pomysł grania w jednym pomieszczeniu, spotkał się z oporem zespołu i Jonsona, ze względu na strach o przesłuchy i ograniczenie sobie możliwości ingerencji w materiał na późniejszym etapie 🙂 Słusznie, ale miałem to cały czas na uwadze i wszystkie ruchy, które wykonywałem uwzględniały minimalizację przesłuchów w poszczególnych mikrofonach, a maksymalne sklejenie zespołu i zebranie ich charakteru przez wykorzystanie ambientu tego pomieszczenia. Udało mi się ostatecznie namówić, że spróbujemy to zrobić po mojemu, a dopiero potem osądzić czy przesłuchów nie ma aż tak dużo i czy ujęcia ambientowe są tego warte. Ostatecznie zostało po mojemu 🙂

Dalej. Przy takim graniu w jednym pomieszczeniu, bardzo ważne jest by zachować odpowiednie proporcje tego co naturalnie miksuje się w powietrzu.

– Do dość głośnej stopy z zestawu SJC Custom, dobraliśmy głośny werbel, odpowiednio wysoko nastrojony, żeby ułatwiał grę blastów i nadal mieścił się w brzmieniu piosenki. Slingerland z 65’roku, Do tego odpowiedni zestaw blach i przede wszystkich stworzenie hihatu, który nie będzie za głośny, troche ciemniejszy, a nadal bardzo dźwięczny i nośny ze względu na „dyskotekowe” części piosenek. Na szczęście mieliśmy w czym wybierać.

– Gitary, jak już wspomniałem, były z mocno zdefiniowanym brzmieniem. Dziwne wzmacniacze, które swoje już w życiu przeszły, customowe kolumny, specyficzny styl grania riffów. Działałem tak, by z tego co mam, wynieść jak najwięcej. Przekonałem tylko gitarzystów, że pierwsza warstwa gitar, którą zagramy na setkę, będzie grana na bardzo niskich gainach i na niezbyt dużej głośności, tak żeby nie wzbudzać mocno pomieszczenia gitarami, zostawić to bębnom i żeby zachować odpowiednie proporcje w ambientach. A także, żeby zachować pewien porządek w brzmieniu piosenki, kiedy są to tak gęste numery!

Wszyscy, realizatorzy, wiemy co się wtedy wydarzyło. „Ta gitara nie brzmi już tak dobrze. Nie łamią mi się przestery, nie sprzęga odpowiednio”. W całości okazało się, że nie przeszkadza im takie granie i dobrze się z tym czują 🙂

– Bas nagrywaliśmy w linie. Kolumne wystawiliśmy do drugiego pomieszczenia, ale z otwartymi lekko drzwiami, żeby Marek, basista, czuł się komfortowo. Ostatecznie jednak koncepcja basu zmieniła się od pierwotnej wersji studyjnej i instrument został zarejestrowany dopiero w trakcie dalszej produkcji materiału.

– Klawisze w linie. Pozostałe uzupełniające ścieżki klawiszy były następnie dogrywane razem z noiseboxami oraz różnymi modelami syntezatorów na kolejnym etapie produkcji.

START!

Kiedy mieliśmy już wszystko gotowe, a muzycy, czuli się pewnie i komfortowo, przegrali materiał jeszcze raz w studiu, poczuli możliwości jakie daje to miejsce i omówiliśmy wstępne wnioski, zabraliśmy się do nagrywania. Założenie było takie, żeby nie czuć presji czasu i maksymalnie skupić się na klimacie. Studio to nie fabryka. Jak kiedyś powiedział mi Roman Kostrzewski „Szatan nie budzi się przed 13”, tak więc mniej więcej w tych godzinach zespół zjawiał się w live roomie, żeby spokojnie sobie pograć. Przeważnie Patryk, perkusista, przychodził trochę wcześniej, żebyśmy mogli poprawić pare rzeczy w stroju czy ustawieniu, które zmieniają się w trakcie długiego grania. Około 15-16 obiad, chwila przerwy i mniej więcej od 18, solidne nagrywanie z drobnymi przerwami do momentu ostatecznego zmęczenia. Noc zdecydowanie sprzyja takiemu graniu. Sprzyja mu też wiele innych rzeczy, ale to już jest temat zakulisowy.

– Utwory były nagrywane na setkę, ale nie od początku do końca, ze względu na długość, tempo i skomplikowanie materiału. Bardzo mocno pilnowaliśmy, żeby utwory energetycznie wręcz rosły, a nie spadały, żeby ostatni blast był wygrany tak samo dobrze jak ten pierwszy. Nagrywaliśmy więc jak najdłuższymi fragmentami, oceniając formę energetyczną zespołu i stworzony klimat. Na tej podstawie reagowaliśmy i planowaliśmy wszelkie ruchy, przerwy i inne 🙂 Finalnie, nawet najdłuższe utwory składają się maksymalnie z 3-4 ujęć.

– Utwory posiadały mapy tempa, a cały zespół grał do klika.

– Partie gitarowe zostały uproszczone do setki, ze względu na niskie gainy i większe skupienie się na wspólnym graniu niż na solowej ekwilibrystyce.

– Edycja i klejenie materiału odbywało się na bieżąco, aby mieć całkowitą pewność, że mamy gotowe piosenki. Przy czym, edycja polegała głównie na wybieraniu fragmentów całości, z konkretnych podejść.

– Najważniejszą oceną nagranego materiału było to, czy naprawdę nas to wszystkich „buja i zachęca do transowego tańca” 🙂

Etap drugi.

Po nagraniu setki, nagraliśmy sample bębnów, w których dodaliśmy też dalekie ujęcia roomu. Miałem w zanadrzu jeszcze pomysł na dogranie paru samplowanych dźwięków z bębnów i mały reamping zestawu, ale odłożyłem to na koniec, po nagraniu gitar, które na ten moment było ważniejsze. Finalnie niestety zabrakło nam na to czasu. Zaraz po samplach przeszliśmy do kolejnego etapu gitarowego.

– W setce mieliśmy dwie gitary low gain, grane przez Michała i Kubę. Teraz, kiedy cały live room był tylko dla nich, odpaliliśmy gitary znacznie głośniej, w wersji high gain i stworzyliśmy duble do rdzenia. Panowie grali całą płytę jeszcze raz, ale już tylko we dwóch. Dodało nam to sporo koloru do brzmienia gitar i bardzo poszerzyło ich bazę stereo. Użyłem też nowych ambientów, z Royerów 121, postawionych mono, naprzeciwko każdej z gitar.

– Kolejna para gitar, to wszystkie klasyczne, metalowe riffy, dżyn dżyn dżyn. Te fragmenty zagrał już tylko Kuba, żeby mieć większą dokładność z jednej, tej samej ręki. Tu znów wersje były różne, low/high/ciemniej/jaśniej, w zależności od potrzeby, raz na stacku swoim, raz na Michała.

– Dogrywaliśmy też kolejne pary gitar, wg uznania i pomysłów do pojedynczych fragmentów, aby zwiększyć odpowiednio ciśnienie danego fragmentu utworu, tylko przez dodanie nowej warstwy.

– Ogólny zamysł na gitary miałem właśnie taki warstwowy, ponieważ ich wyjściowe brzmienie było mocno zdefiniowane przez samych muzyków i nie wolno było tego psuć. Dlatego też do setki używaliśmy wersji low gain, granej ciszej, która miała nam zrobić większy porządek, selektywność w rifach i zadziałać dobrze w głównym ambiencie, później już do dubli używaliśmy głośno granych high gainów. Dzięki temu duble nie tylko dały wrażenie szerokości, ale też dobarwiły nam podstawowe brzmienia i dodały im odpowiedniego zepsucia. Wszystkie „lejące się riffy” stały się jednocześnie gęste i czytelne. Para dubli, granych z jednej ręki, to klasyczny ruch w nagrywaniu metalowych riffów, gdzie dokładność jest piekielnie ważna, a mniejsze różnice w dynamice potęgują wrażenie wysokiego ciśnienia. I tak dalej idąc tym tokiem rozumowania, w zależności od części piosenki i potrzebnych emocji, dodawaliśmy kolejne rzeczy, low lub high gain. Poszczególne warstwy tworzyły dynamikę utworu.

– Do wszystkich gitar, nagrywaliśmy także DI tracki. Ślad lini nie tylko zabezpiecza całą sytuacje na kolejnych etapach, ale też mocno pomaga przy edycji takiej muzyki.

– Całą część instrumentalno mikrofonową widać na zdjęciach i filmach, dlatego nie będę jej wypisywał osobno. Preampy to głównie pochodne Neve do gitar, basu i ambientów, Api to bębnów, gitar i ambientów, a także Millenia Media do klawiszy i linii z gitar. Nagrywałem część śladów od razu z korekcją i kompresją, głównie z 500tkowych wersji Neve i CraneSong Insigna. Bardzo polecam.

Mixy.

Miksami zajmował się Jonson i może zacznijmy od planu jaki nam się wywiązał jako, że mogliśmy ze sobą współpracować od wczesnego etapu nagrań. Miks miał być hybrydowy, miał posiadać wszelkie znamiona organiczności i charakteru, czego oczekiwał zespół. I mimo wszystko, nowoczesności w brzmieniu, by nie odstawać jakością od reszty gatunku. Dlatego też tak bardzo chciałem mieć cały band w ujęciach ambientowych, bo to zawiera najwięcej naturalności i energii jaką ma w sobie granie razem i  jednocześnie musiałem zadbać o odpowiednią minimalizację przesłuchów w bliskich ujęciach i nagranie wszystkich D.I tracków, tak by zwiększyć Maćkowi pole do popisu. Co do tego, że cała reszta musiała brzmieć po prostu dobrze i spójnie, to sprawa oczywista 🙂

Moim zdaniem, Jonson zrobił bardzo dobrą robotę kończąc tę płytę! choć różnych innych sampli wcisnął bardzo dużo ! Co jeszcze tam zrobił w szczegółach, to pytajcie jego i zespołu 🙂 Miksy są uzupełnione o nowe elementy, ale nadal żywe i charakterne. Sprawdźcie czy hybryda działa.

Podsumowanie.

Dla mnie było to bardzo owocne 5 i pół dnia, bo w tyle właśnie nagraliśmy te płytę. Zespół przygotował się fantastycznie. Zgodnie ze wszelkimi założeniami. Kluczowe, atmosferę i spokój, w tym składzie stworzyliśmy bardzo szybko. Ale złożyła się na to dobra praca wszystkich osób przed studiem i jasno określony, wspólny cel. Dzięki czemu, czas w studiu był naprawdę świetną zabawą. Spaliśmy bardzo mało, bo poza intensywną pracą, doskonale szła nam integracja. Np. z Maćkiem przesiedzieliśmy długie godziny nocno-poranne, bo okazało się, że w liceum słuchaliśmy bardzo podobnej muzy, często tych samych zespołów! EMAROSA! Mike Dudikov tak dbał o zespół, że musieliśmy aż go odganiać od nich, żeby z tej dobroci się nie rozpłynęli za bardzo 🙂 Mam nadzieje, że wszystkie te emocje, które każdy z nas włożył w to nagranie, będą towarzyszyć również i Wam w trakcie słuchania. Ja polecam tę płytę bardzo!

Do analizy, oddajemy Wam, wspólnie z Entropią, tytułowy numer – VACUUM – w wersji prosto ze studia, oraz fragmenty poszczególnych ujęć, żebyście mogli sami sprawdzić czy wszystko o czym tu napisałem, miało sens. Zwróćcie uwagę na ilość przesłuchów w bliskich ujęciach. W pomieszczeniu wcale nie było cicho ! Są to całkowicie czyste ślady, które dostarczyłem do miksów.

VACUUM ROUGH, NO AMBs, DRUMS, DR AMB, GTR AMB, GTR MAIN, GTR HIGH GAIN, GTR SHREDED.

Wersja płytowa:

Chciałbym podziękować

Zespołowi, za świetną pracę i bardzo świeżą muzykę. Jonsonowi i Mike’owi za dobre towarzystwo i pomoc. Raven Studio, za kolejną gościnę. Oraz MusicToolz.com za niezawodne wsparcie i doskonały sprzęt! Dziękuje i Wam za uwagę 🙂

Od zespołu.

Tydzień pracy w Raven Studio był bardzo intensywny. Wybór zarówno miejsca, jak i pracy z Andrzejem był wynikiem pewnych logicznych, splatających się ze sobą wydarzeń. Wspólne spotkania na trasie zaowocowały zaufaniem do zrealizowania rodzącej się wizji nagrania Vacuum, który jako album nieszablonowy wymagał zastosowania różnych nieortodoksyjnych środków. Album miał być zarejestrowany na żywo, żeby uchwycić feeling i niepowtarzalność gry na żywo, ponieważ utwory były komponowane i wykonywane w oparciu o element improwizacji i 'rozgrywania’ poszczególnych partii. Album miał stanowić dość otwartą formę, z którą zamierzaliśmy w dalszym ciągu eksperymentować produkcyjnie, a potem w formie koncertów – tak więc uchwycenie esencji wspólnego grania w studiu miało być zapisem konkretnej chwili, kiedy utwory przybrały już dostatecznie dojrzałą formę. Granie i nagrywanie w ten sposób było zupełnie nowym doświadczeniem. Czas biegł bardzo szybko a atmosfera w studiu była surrealistyczna. Nieustanne powtarzanie, wdrukowywanie sobie transu było jednocześnie przytłaczające i wyzwalające – bowiem byliśmy coraz bliżej do ukończenia pracy z każdym kolejnym podejściem. Tak uchwycone ślady pozwoliły nam na dalszą pracę z materiałem w kierunku nadania mu syntetycznego sznytu, kontrastującego z ciepłą studyjną aurą i szelestem miękkich kapci. Nasza koncepcja ewoluowała coraz dalej, a materiał poddawaliśmy dalszej obróbce z Jonsonem. Album stanowi sumę doświadczeń wszystkich zaangażowanych w niego osób, przez co jest tyglem różnych koncepcji tworzących pod dyktando zespołu synkretyczną całość. Ocena efektu końcowego należy do słuchacza.

Entropia

RECORDED BETWEEN MARCH – AUGUST OF 2018 ON PLANET EARTH.
LIVE INSTRUMENTATION RECORDED WITH ANDRZEJ DZIADEK AT RAVEN STUDIO.
SYNTHS, BASS AND VOCALS RECORDED WITH MACIEJ WIERGOWSKI.
PRODUCED, MIXED & MASTERED BY MACIEJ WIERGOWSKI.
ARTWORK BY KUBA SOKÓLSKI ILLUSTRATION.
RELEASED BY ARACHNOPHOBIA RECORDS.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *